Książka jest zapisem losów polskich dzieci, które w czasie II wojny światowej padły ofiarą zaplanowanej już w 1938 roku przez Reichsfhrera-SS Heinricha Himmlera akcji rabunku i bezwzględnej germanizacji. Uprowadzane przemocą i często z użyciem podstępu były kierowane na badania, a następnie do specjalnych ośrodków. Tam niszczono ich oryginalne metryki urodzenia i zastępowano je nowymi, zmieniano nazwiska na niemieckie, a także dokonywano wstępnej germanizacji. Selekcji dokonywali niemieccy lekarze. Mierzyli rozstaw oczu i wielkość nosa, badali kształt czaszki. Sprawdzali, czy cechy fizyczne i osobowe kwalifikują je do rasy panów. Dzieci, które nie spełniały oczekiwań, były odsyłane lub likwidowane. Zacierano wszelkie ślady pochodzenia. Nazistowscy urzędnicy czynili to tak skutecznie, że dziesiątki tysięcy ofiar zbrodniczej polityki nigdy nie odkryły swojej prawdziwej tożsamości. Według szacunków, w czasie okupacji około 200 tys. polskich dzieci padło ofiarą tej akcji, uznanej przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze za zbrodnię ludobójstwa. Z tej liczby udało się odnaleźć po wojnie zaledwie 30 tys. osób. Również konferencja UNESCO z 1948 w Szwajcarii uznała proceder rabunku i eksterminacji dzieci za zbrodnię przeciwko ludzkości. Dzieci, które przeżyły, opowiadają po latach swoje historie: jak odkrywały prawdę? jaki to miało wpływ na ich dorosłe życie? Czy odnalazły swoje rodziny? Książka porusza wiele nieznanych dotąd wątków, jak choćby losy zrabowanych dzieci polskich robotnic wywiezionych do Niemiec. Pozwala tez spojrzeć na poszczególne opowieści z perspektywy psychologicznej i historycznej. Jaś ma pięć lat, gdy wybucha wojna. Zostaje uznany za rasowego i staje się Niemcem. Najpierw Johannem Dobermannem, potem Hansem Gluckiem.
UWAGI:
Bibliografia na stronach 387-389. Indeks. Oznaczenia odpowiedzialności: Ewelina Karpińska-Morek, Agnieszka Waś-Turecka, Monika Sieradzka, Artur Wróblewski, Tomasz Majta, Michał Drzonek.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Ameryka lat 90. XX wieku. Ostatnie dni przed inwazją telefonów komórkowych i Internetu. W radiu gra Nirvana, wszyscy oglądają serial "Przyjaciele", a podarte fabrycznie dżinsy dopiero wchodzą w modę. Do grupy młodych Polaków, mieszkających na jednym osiedlu w małym miasteczku, które od Nowego Jorku dzieli szerokość rzeki Hudson, dołącza pewnego wrześniowego dnia Nowa - dziewczyna, która pragnie przeżyć swoją amerykańską przygodę.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Książka jest próbą odpowiedzi na pytanie, jak powracający Polacy radzą sobie w Polsce? W jakim stopniu zmienia się nasz stosunek do repatriantów? Czy w relacjach bohaterów jest więcej radości, czy rozpaczy?
Najstarsze pokolenie repatriantów pamięta 1936 rok, gdy na mocy decyzji Rady Komisarzy Ludowych Sowieci deportowali ich z rodzimych terenów obecnej Ukrainy do Kazachstanu. Trafili tam, gdzie komisarz postawił palec na mapie. Polacy, podobnie jak Niemcy, Ukraińcy i inni, znajdowali się pod tzw. komendanturą. Bez jej zgody nie mogli nawet odwiedzić krewnych w sąsiedniej wiosce. Przeżyli tam ponad pół wieku jako członkowie narodu radzieckiego. W dużym stopniu się zasymilowali. Wiara pozostała zawsze ich wyróżnikiem.
Polaków w Kazachstanie odkryła na nowo III RP w latach 90. XX wieku. Pierwsi repatrianci wracali do Polski na własną rękę, załatwiając sobie prywatne zaproszenia. Polski Sejm uchwalił ustawę repatriacyjną dopiero w 2000 roku. Na podstawie ustawy do Polski wróciło około 8000 osób, według różnych źródeł w kolejce czeka 15 - 20 tys. osób. 7 kwietnia 2017 roku Sejm przyjął nową ustawę o repatriacji, ułatwiającą powrót Polaków do kraju. W życie weszła od 1 maja 2017 roku. Według jej założeń do Polski będzie mogło wrócić ok. 10 tys. osób zamieszkujących azjatycką część dawnego ZSRR.
Autor śledzi losy kilkunastu repatrianckich rodzin. Każda z nich to inna historia.
Jedną z bohaterek jest Zofia Teliga-Mertens (90 lat), która po powrocie do Polski, na własną rękę sprowadziła z Kazachstanu 40 rodzin polskiego pochodzenia, w sumie ponad 200 osób.
Jan i Luba Szkorupińscy (siedemdziesięciolatkowie), potomkowie Polaków zesłanych w 1936 roku z Żytomierszczyzny do Kazachstanu. W Kazachstanie przez dwa lata zbierali dokumenty potwierdzające ich polskie pochodzenie. Dziś Szkorupiński mówi o sobie, że jest najszczęśliwszym człowiekiem w Polsce.
Mieczysław Popławski przyjechał do Polski wraz z rodziną w 1997 roku. Po powrocie pracował w straży pożarnej. Obecnie jest na rencie i stara się o emeryturę. Mieszka we własnym domku w gminie Goleniów.
Maria i Aleksander Wanowie mieszkają w Rudzie Śląskiej od kilku miesięcy. Otrzymali odnowione i wyposażone mieszkanie i polską emeryturę.
Alfons i Mieczysław Kułakowscy, bracia, wrócili do Polski, gdy byli już po siedemdziesiątce. Alfons, mimo podeszłego wieku, jest aktywnym artystą malarzem. Są bohaterami filmu "Bracia".
Tekst uzupełniają zdjęcia z prywatnych zbiorów.
UWAGI:
Mapy na wyklejkach. Oznaczenia odpowiedzialności: Jerzy Danilewicz.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Wspomnienia i zeszyty szwedzkie : ze wspomnień gdyńskiego harcerza II Rzeczypospolitej i więźnia politycznego niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof nr 17564
"(...) Po zwolnieniu z rewiru przeżyłem jeden z najgorszych momentów w obozie. Zaprowadzono mnie wieczorem do bloku nr 3. Obraz był przerażający. Czekał mnie wspólny barłóg z leżącymi tam muzułmanami. Słyszałem o tym bloku jako przedsionku do krematorium i komina. Starszy izby obiecał, że jutro rano porozmawia z blokowym, czy da się mnie przenieść z powrotem na blok nr 5. Strach, że mógłbym tam pozostać, nie dawał mi spać. Nie mogłem się doczekać, kiedy się ta długa zimowa noc skończy. Przed apelem udało mi się spotkać z kolegami. Załatwili moją sprawę z blokowym i po apelu szczęśliwy wróciłem do bloku nr 5. Spałem teraz z Jankiem na dolnej pryczy. Kolega widząc stan zdrowia Janka ustąpił nam swoje miejsce".
ALEKSANDER KASZUBA urodził się w 1923 r. w Białymstoku. Razem z rodzicami i bratem przyjechał do Gdyni w roku 1932. Był uczniem Szkoły Średniej nr 803 i harcerzem, kiedy 1 września 1939 r. wybuchła II wojna światowa. We wrześniu 1939 r. pełnił służbę pomocniczą w straży pożarnej. Po wkroczeniu Niemców do miasta został aresztowany, a następnie jako niepełnoletni zw olniony. W1940 r. z Arbeitsamt otrzymał skierowanie do przymusowych prac rolnych w niemieckim gospodarstwie na Żuławach, skąd uciekł. W październiku 1942 r. w wyniku "wsypy" wśród członków Szarych Szeregów i Związku Walki Zbrojnej - Armii Krajowej w Gdyni został aresztowany wraz ze swoim starszym bratem Janem, który pełnił funkcję dowódcy kompanii chylońskiej Batalionu Morskiego Szarych Szeregów w Gdyni. Autor był więźniem policyjnym, a później politycznym KL Stutthof nr 17 564 do 25 kwietnia 1945 r. W tym dniu ogłoszono ewakuację ostatnich pozostałych przy życiu więźniów drogą morską. Wolność odzyskał 22 maja 1945 r. w Lubece, skąd wyjechał, dzięki zorganizowanej pomocy medycznej przez Szwedzki Czerwony Krzyż dla ocalałych więźniów z obozów koncentracyjnych, do Szwecji. Z powodów politycznych w 1951 r. wybrał emigrację do Kanady.
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: Aleksander Kaszuba.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni