"Mordy macie białe jak dupy aniołów... - Ojciec popatrzył na nas z niesmakiem. - Najwyższa pora wyjechać gdzieś na tęt¬niaki - tęsknota i rozmarzenie zabrzmiało w jego głosie, a lewe czarne oko zamrugało nerwowo.- Chyba na wczasy? - poprawiła z wyższością matka, szybko przyswajająca sobie aktualną nomenklaturę na różnych zebra¬niach Ligi Kobiet i Komitetu Blokowego. Do tego ostatniego należała niechętnie i tylko na skutek próśb i gróźb ojca. Uważał bowiem, że zawsze lepiej trzymać rękę na pulsie i wiedzieć, co dzieje się w kamienicy, a przez to samo mieć do wielu rzeczy pierwszeństwo. Chociażby do klucza od strychu, a w przyszłości może nawet i do telefonu."[fragment]
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Odwróciłam się i wtedy dopiero otworzyłam zaciśnięte kurczowo powieki. Stałam teraz twarzą w twarz naprzeciw mężczyzny, do którego adresowałam tyle czułych listów, łącząc z nim wszystkie nadzieje. Świat zakołysał się i runął na obolałą głowę. Runął, rozbił się na drobniutkie kawałeczki. W żaden sposób nie udałoby się z nich ponownie klecić utraconego świata. U moich nóg leżały bezużyteczne skorupy. - Jedynaczka? - powtórzył jeszcze raz ten sam głos, a ja skinęłam głową i zasłoniłam się różami jak tarczą, żeby ten ktoś, kto stał przede mną i według wszelkich danych nie powinien być Reginaldem, nie dojrzał przerażenia w moich oczach.