W zbombardowanym i zrytym pociskami warszawskim ogrodzie zoologicznym Antonina i Jan Żabińscy podczas nimieckiej okupacji zdołali ocalić przed śmiercią kilkadziesiąt osób, udzielając im schronienia w domu, piwnicach, a nawet pustych klatach po zwierzętach. Skoro zaś gościom nadawano zwierzęce przezwiska, a zwierzęta nosiły ludzie imiona, willa Żabińskich w pełni zasługiwała na miano "domu pod zwariowaną gwiazdą".
UWAGI:
Bibliogr. s. 292-[296].
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
W zbombardowanym i zrytym pociskami warszawskim ogrodzie zoologicznym Antonina i Jan Żabińscy podczas nimieckiej okupacji zdołali ocalić przed śmiercią kilkadziesiąt osób, udzielając im schronienia w domu, piwnicach, a nawet pustych klatach po zwierzętach. Skoro zaś gościom nadawano zwierzęce przezwiska, a zwierzęta nosiły ludzie imiona, willa Żabińskich w pełni zasługiwała na miano "domu pod zwariowaną gwiazdą".
UWAGI:
Bibliogr. s. 292-[296].
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
W zbombardowanym i zrytym pociskami warszawskim ogrodzie zoologicznym Antonina i Jan Żabińscy podczas nimieckiej okupacji zdołali ocalić przed śmiercią kilkadziesiąt osób, udzielając im schronienia w domu, piwnicach, a nawet pustych klatach po zwierzętach. Skoro zaś gościom nadawano zwierzęce przezwiska, a zwierzęta nosiły ludzie imiona, willa Żabińskich w pełni zasługiwała na miano "domu pod zwariowaną gwiazdą".
UWAGI:
Bibliogr. s. 292-[296].
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
W zbombardowanym i zrytym pociskami warszawskim ogrodzie zoologicznym Antonina i Jan Żabińscy podczas nimieckiej okupacji zdołali ocalić przed śmiercią kilkadziesiąt osób, udzielając im schronienia w domu, piwnicach, a nawet pustych klatach po zwierzętach. Skoro zaś gościom nadawano zwierzęce przezwiska, a zwierzęta nosiły ludzie imiona, willa Żabińskich w pełni zasługiwała na miano "domu pod zwariowaną gwiazdą".
UWAGI:
Bibliogr. s. 292-[296].
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Bohaterami tej książki są polscy Żydzi, których losy rozrzuciły po całej Europie. Jej duchem jest Franz Kafka. Każda z postaci, o których jest ta opowieść, w jakiś sposób była związana z tym praskim urzędnikiem, jednym z największych pisarzy XX wieku.Razem jadą w podróż. Są na nią skazani. Kafka nie znosił podróży, rzadko opuszczał Pragę, ale teraz i on pakuje walizki. Gromadzi bagaże... A w nich pożółkłe koperty, listy, notatki, dzienniki, stare kajety i fragmenty wspomnień. Zabiera strzępy myśli i zasuszone pragnienia. Zabiera to, co ważne i potrzebne; i to, co pozornie błahe. Wszystko, z czym czuje się dobrze, i co pozwoli mu spojrzeć raz jeszcze na swoje życie, co pozwoli mu lepiej poznać siebie i otaczający go świat.Ten wysoki i chudy mężczyzna w eleganckim garniturze, w długim ciemnym płaszczu z kołnierzem postawionym do góry, w kapeluszu nałożonym nonszalancko, idzie zdecydowanym, spiesznym krokiem. Pakując bagaże odnalazł kilka fotografii z dzieciństwa. Już wtedy miał charakter. Jego twarz nigdy nie kłamała. Na niej wszystko jest wypisane. Upór. Bezkompromisowość. Strach. Wydatne kości policzkowe są oznaką sprzeczności. Z jednej strony podkreślają stanowczość, z drugiej łagodność. Stoją na granicy. Inne fotografie: on na tle rodziny. Matka, ojciec, siostry. On jeden jakby domalowany. Nie pasuje. Nigdzie nie pasuje.Przyspiesza kroku. W ostatniej chwili spogląda na zegarek. Pociąg zaraz ruszy. Jeszcze tylko bagaże. Pojedzie daleko. Ucieknie. Zaszyje się. Odszukanie go nie będzie łatwe. Czasem pojawi się we śnie, jako mroczny stwór, nietoperz, albo mucha. Nigdy motyl. Najwyżej ćma. Aż ktoś zapyta: Czy istniał naprawdę? Czy istniał? - zapytają również współtowarzysze tej podróży. A jeśli istniał, musi być zapisany w ich losach, które splatają się jak grzybnia...
UWAGI:
Bibliogr. s. 203-206.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Ten alfabet winien zaczynać się od I. Bo I dotyczy jednego z najgorętszych I, jakie kiedykolwiek pojawiły się w geografii, polityce, kulturze - Izraela.I jak Izrael, kraj na Bliskim Wschodzie, z historią - zależy, jak kto liczy - trwającą lat siedemdziesiąt z haczykiem lub pięć tysięcy z hakiem. Dotyka Morza Śródziemnego i Czerwonego. Powierzchnia - dwadzieścia dwa tysiące kilometrów kwadratowych. Około dziewięciu milionów mieszkańców w 2020 roku. Izrael ma co najmniej jedną rzekę znaną na całym świecie (Jordan), jedno jezioro (Galilejskie), pustyń dość, za to miejsc świętych więcej niż gdziekolwiek indziej. Po ziemi Izraela chadzali prorocy: Abraham, Jakub i Dawid. Mieszkał tu Jezus, a Mahomet właśnie z Izraela odbył swoją podróż do nieba.Władali tą ziemią Żydzi, Egipcjanie i Babilończycy. Helleni, Rzymianie, Bizantyjczycy, rycerze krzyżowcy i Arabowie. Wtrącały się tu Turcja i Wielka Brytania. I znów Żydzi, którzy zmienili się w Izraelczyków, ale od jakiegoś czasu stają się bardziej żydowscy.Tak samo jak Arabowie mieszkający w Izraelu i na Zachodnim Brzegu stają się tam coraz bardziej arabscy.I (jak Izrael) mieści tyle, ile chyba żadna inna litera alfabetu. O tym I jest ta książka. Autor.
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: Paweł Smoleński ; ze zdjęciami Pawła Figurskiego.
DOSTĘPNOŚĆ:
Została wypożyczona Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
WYPOŻYCZYŁ:
Na kartę 041704 od dnia 2024-05-06 Wypożyczona, do dnia 2024-07-05
Za mitem zamachu na Hitlera 20 lipca 1944 roku kryje się szczególny antysemityzm niemieckiej szlachty XIX i XX wieku. W kręgach arystokratycznych często uważano Żydów za "obcych rasowo", za zagrażających szlacheckiej "czystości krwi ". Do 1945 roku nie mieli oni czego szukać na zamkach i w dobrach rycerskich. To rzekomo Żydzi ponosili winę za rewolucje, klęski wojenne, obalenie monarchii i stworzenie Republiki Weimarskiej. Nienawiść do Żydów manifestowano bez jakichkolwiek skrupułów.
Po upadku muru berlińskiego Jutta Ditfurth jedzie do NRD, gdzie trafia na sprzeczności związane ze swoim pochodzeniem. Podąża śladami błyskotliwego ciotecznego pradziadka, barona Börriesa von Münchhausena, autora ballad, który wydawał się przyjacielem Żydów...
W mojej rodzinie zachowały się pozostałości języka nazistowskiego. Nas, dzieci, nazywano niekiedy "Jungvolk", albo robiono coś "aż do zagazowania". Kiedy później po raz pierwszy usłyszałam - nie pamiętam już, w jakich okolicznościach - o wymordowaniu Żydów europejskich, postanowiłam, że nigdy nikogo nie nazwę "Żydem", a przede wszystkim żadnego Żyda, ich bowiem nie chciałam w żadnym wypadku urazić. Słowo "Żyd" było - tak wywnioskowałam ze sprzecznych uwag dorosłych osób - szczególnie złośliwym wyzwiskiem.
Prababka Gertrud podziwiała swojego rosłego, "pragermańskiego" ojca Hermanna (...). Marzyła o czasach, kiedy ludzie jeszcze znali swoje miejsce, pokornie podporządkowywali się interesom obszarnika, ponieważ "umysły ludu" [...] nie są jeszcze zatrute przez obcych rasowo: W Saksonii-Altenburgu żaden Żyd nie mógł przebywać dłużej niż dwanaście godzin. [fragment książki]
UWAGI:
Na okł.: Podróż w głąb dziejów pewnego rodu.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni