Ta książka mną zawładnęła. Opowieść Jana Grzegorczyka jest pełna cudów. Ale przecież nie wyssał ich z palca. (?). Zastanawiam się, jak to zrobił, że historie, które zwykle padają łupem teologów lub kościelnych historyków albo przygniecione zostają tonami definicji i przypisów, opisał w taki sposób, że czyta się je z zapartym tchem. Z jednej strony teologia i mistyka, z drugiej biografia świętych, która nie jest lukrowaną hagiografią; a wreszcie zakrawająca na kryminał historia konfliktów po ludzku nierozwiązywalnych. Myślę, że aby te ?faustynowe? historie przybliżyć dzisiejszemu czytelnikowi, trzeba było właśnie jego wrażliwości, ale i sceptycyzmu. Napisał je z miłością, a jednocześnie tam, gdzie trzeba było, z humorem i dystansem. I znakami zapytania.