Na skutek pomyłki na łączkę zieloną
trafił mały lewek jak gość nie proszony.
- Będziesz mym barankiem! - beczy Owca mama.
- Kocham me maleństwo i wychowam sama!
Lew Lambert nie umiał ni brykać, ni fikać,
nie potrafił beczeć ni baranków trykać.
Za to rósł najszybciej. Łagodny, milutki,
skrywał przed innymi kompleksy i smutki.
Aż tu pewnej nocy, gdy się wilk zakradnie,
Lambert nasz zrozumie, co ma w sercu na dnie.
Dumny ryk rozedrze pełną strachu ciszę.
- Wynoś się, ty zbóju! Zgniotę cię jak myszkę!
Doceniły owce swego wychowanka,
co miał lwa odwagę - łagodność baranka.