Młody muzealnik przyjeżdża do prowincjonalnego miasteczka, by na zlecenie pewnej starszej pani utworzyć muzeum. Chodzi o kolekcję niewiele wartych przedmiotów, które łączy tylko jedno - wszystkie zostały ukradkiem zabrane właścicielom tuż po ich śmierci. W magazynie znajdują się między innymi wypchana sowa, spirala antykoncepcyjna zamordowanej prostytutki czy aluminiowe tubki po farbie, która była ostatnim pożywieniem umierającej z głodu malarki. Muzealnik ma nie tylko skatalogować pamiątki i spisać ich dzieje - do jego zadań należy także pozyskiwanie nowych eksponatów. To, co miało być sprzeciwem wobec zapomnienia, stopniowo staje się niebezpiecznym fetyszyzmem.
Przeplatające się w tej historii piękno i przemoc Ogawa opisuje spokojnym, przejrzystym językiem, ale między eleganckimi zdaniami nie brak niedopowiedzeń i wymownego milczenia.