Prawdą jest tylko to, że zeszłego lata na grzybach przez parę godzin co chwila migał mi między drzewami ognistorudy łeb. Śledziłam go zafascynowana. Niezależnie od tego był kanał, był spływ, pochylone wierzby maczające swe rozpłakane włosy, a od czasu do czasu widoczna w kajaku ciemna dziewczęca główka, a dalej maliny i co parę metrów wielki kapelusz kani. Ale wspomnienie ognistego łba nie chciało mnie opuścić i domagało się czegoś, co by splotło go z tym obrazem, z tym kanałem i tym kajakiem, co by zrobiło z niego bohatera mojej książki, a może - po prostu bohatera.Tak powstało "Życie za życie" z mojej woli, a z początku na pewno wbrew woli Marka. Więc teraz chodźcie za mną, by poznać go wraz z nim - i znowu wbrew jego woli - jego pierwszą... no, co tu ukrywać? Jego pierwszą miłość.