Gdyby Jose Torres nie kupił porcelanowego kubka w Barcelonie, siedemnaście rodzin w Torreguadiaro nie straciłoby dwa dni później dachu nad głową, a Monta Kolaczenko nie wyjechałaby w pośpiechu z Hiszpanii, na chybił trafił wybierając kraj jej kolejnego przystanku.
Gdyby mój ojciec, Florian Duda posłuchał rodziców i prosto z lotniska udał się do ciotki, nie poznałby swojej przyszłej żony Glorii. W wyniku tego niepoznania, świat byłby uboższy o jedno istnienie. Moje.
Gdyby Damian Rogalik nie został zamordowany w wigilijną noc na parkingu klubu tenisowego w północnym Londynie, Monta Kolaczenko nie straciła zaś w tymże Londynie życia - ja, Emma Duda nie wyemigrowałabym do Polski.
A gdybym drugiego dnia pobytu w kraju nie udała się na groby dziadków, zapewne nie wylądowałabym w Mieście, lecz osiedliła się w Krakowie, zgodnie z planem ułożonym podczas tygodni wściekłości. Zanim się jednak zorientowałam, porwała mnie lawina zdarzeń...
Wszystko co nam się przydarza - wielkiego czy ważnego - zawsze zaczyna się małą niepozorną kropką na czarnym lub białym tle.
Powieść obyczajowa z dużą dozą przewrotnego humoru, o kilku pokoleniach rodzin, których członkowie wierzą, że - gdzieś, kiedyś - musi być lepiej.