Wszystkie opowiadania traktują w gruncie rzeczy o miłości. Ta książka również. I to bezczelnie, bo od pierwszego zdania. Miłość z ul. Marzycieli ma wiele twarzy. Zdarza się co parę dni albo raz na sto lat. Pachnie jak świeżo wydrukowane banknoty albo lato w Belfaście. Z zasady jest nieobliczalna. łapie znienacka, każe walić w mordę, latać przez Atlantyk i robić masę głupich rzeczy. Ale jak miło o tym czytać.