Tak, najprzyjemniej było pisać książki o Emilu. Ponieważ opisywałam w nich to wszystko, co tata opowiadał mi o czasach, kiedy był małym chłopcem. Naprawdę, kiedy pisałam, słyszałam jego głos. Wszystkich tych zwariowanych historii nie mogłam jednak włożyć w usta Lisy. Lisy z Bullerbyn. Bohaterem musiał być chłopiec. Nigdy przedtem nie było mi tak wesoło jak wtedy, gdy pisałam o Emilu. Kiedy skończyłam ostatni rozdział, popłakałam się. To było takie smutne, że już nigdy więcej nie spotkam Emila - wspomina Astrid Lindren.