W Nowy Rok 1833 William Sleeman rozpoczął oficjalną inspekcję podległych mu terytoriów. Niesiono go w palankinie, który jak zwykle był eskortowany przez oddział sipajów i kawalerii w asyście słoni.
Z Saugoru wyjechała z nim żona Amelia. Szóstego dnia podróżny, gdy dostała bólów porodowych, rozbito obóz w gaju owocowym. Był on od wieków powszechnie znany jako bele - miejsce thagów. Tam urodził się syn Sleemanów.
W kilka lat póxniej William Sleeman został rezydentem w Lucknow. Należał do najwybitniejszych przedstawicieli brytyjskiej administracji w Indiach. Przed śmiercią w 1854 roku był generałem i rezydentem pałacu Oudh.Rekomendowany do tytułu szlacheckiego otrzymał go pośmiertnie.
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: Barbara Cartland ; przełożyła Judyta Rolke.
DOSTĘPNOŚĆ:
Została wypożyczona Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Ojciec Alwaryka zginął pod Waterloo, a matka zmarła trzy lata wcześniej. Nie majac pieniędzy ani nikogo bliskiego opuścił Anglię i wyjechał za granicę. Z całym entuzjazmem młodości oddał się temu, co nazywał przygodą i żadna więź ani przywiązanie nie ograniczały jego podroży. List od stryja po wielomiesięcznej wędrówce wywołał u niego wstrząs. Dlaczego...
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: Barbara Cartland ; przełożyła Teresa Olczak.
DOSTĘPNOŚĆ:
Została wypożyczona Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Skrzynka, na którą wskazała, była tak duża, że Jolancie przez myśl nie przeszło, że może ona zawierać klejnoty. Otworzyła puzderko i dech jej zaparło z wrażenia. Nigdy w życiu nie widziała takiej ilości drogocennych kamieni. Poukładane na kamiennych tackach, leżały tam diamenty, szmaragdy, turkusy, topazy, szafiry i perły. Każdemu naszyjnikowi odpowiadał komplet kolczyków i bransolet oraz brosza i pierścień. Podjęcie decyzji, czy włożyć diamenty, czy naszyjnik z sześciu długich rzędów nieskazitelnych pereł o odcieniu wpadającym w róż, zajęło Gabrieli Dupre sporo czasu. Wreszcie, obwieszona diamentami jak choinka, ruszyła w stronę salonu. Przy drzwiach odwróciła się i warknęła na Jolantę, która wciąż tkwiła w miejscu, trzymając w rękach puzdro z biżuterią. - Tiens! Mam sobie sama otworzyć drzwi? Chyba wiesz, że to twój obowiązek!
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: Barbara Cartland ; przełożył Jan Koźbiał.
DOSTĘPNOŚĆ:
Została wypożyczona Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Solita powoli zeszła głównymi schodami. Czuła się tak, jakby zstępowała na scenę w operze i brała udział w jednym z wytwornych przedstawień, które widziała w Rzymie. W holu eskortował ją lokaj. Otworzył przed nią drzwi do wielkiego salonu. Solita zauważyła,że przybyło już wielu gości. Oszołomiło ja na moment światło padające z olbrzymich kryształowych żyrandoli zwieszających się z sufitu. Zakręciło jej się w głowie na widok przepychu biżuterii, którą damy nosiły we włosach, na szyi i ramionach..
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: Barbara Cartland ; przełożyła Anna Polak.
DOSTĘPNOŚĆ:
Została wypożyczona Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Choć nie wykonał żadnego ruchu, Prunella doznała uczucia, że znalazł się jeszcze bliżej niż poprzednio. - Sądzę, milordzie... - zaczęła. Nagle ku jej zdumieniu ramiona hrabiego objęły ją, a jego usta spoczęły na jej ustach. Przez moment była tak zaskoczona, że nie uczyniła żadnego ruchu. Potem zaczęła próbować się wyswobodzić, lecz jego ramiona zacisnęły się tylko, a usta stały się bardziej natarczywe. Czuła, że opanował ją całkowicie. Gdy ją przytulał do siebie i gdy usta więziły ją w pocałunku, nie przypuszczała nawet, że tak wielką magiczną siłę ma pocałunek. Mimo że mówiła sobie w duchu, że to, co on robi, jest bezwstydne i znieważające, i że nienawidziła go za to, jednak równocześnie doznawała nieznanego dotąd, rozkosznego uczucia, które ogarnęło jej ciało.
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: Barbara Cartland ; przełożyła Teresa Olczak.
DOSTĘPNOŚĆ:
Została wypożyczona Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Mariska dogoniła księcia, ale nie próbowała mu nic wyjaśniać. Myślała tylko z rozpaczą, że postanowił ją izolować od każdego, kogo znała i lubiła. Diuszesa to rozumiała i mogła wybaczyć taką impertynencję - myślała Mariska - ale któż inny tolerowałby takie zachowanie ? Postanowiła jeszcze tego samego dnia przeprosić księżnę, nawet gdyby miało to rozzłościć Friedricha. Okazja nadarzyła się po podwieczorku, kiedy książe zagłębił się w gazetach, których kilka otrzymywał codziennie pocztą z Niemiec. Bez żadnych wyjaśnień Mariska opuściła apartament i zeszła na parter, do pokojów zajmowanych przez księżnę.
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: Barbara Cartland ; przełożyła Anna Minczewska-Przeczek.
DOSTĘPNOŚĆ:
Została wypożyczona Pozycję można wypożyczyć na 30 dni