Obrzydliwie bogaci państwo Smirthowie mają zmartwienie. Za wszelką cenę próbują zaszczepić swojemu potomkowi najwznioślejsze przymioty ducha, takie jak zdrowy egoizm i żądza pieniądza. Ostatecznie tylko po to go sobie sprawili, aby mieć dziedzica kontynuującego piękne rodzinne tradycje.
Ale ich synek w kwestiach życiowych jest naiwny jak dziecko. Pożycza pieniądze bez procentu! Zaprasza na urodziny podejrzanych żebraków! Znosi do domu bezdomne zwierzęta! Krótko mówiąc: dzieciak jest dobry do szpiku kości. No i co z takim zrobić?
Trzeba dać mu szkołę. tak, szkołę z paskudnym dyrektorem, podłymi nauczycielami i wstrętnymi kolegami, z których mógłby brać przykład. Jeśli jednak sądzicie, że akademia kształcąca samolubów zepsuje naszego bohatera, jesteście w błędzie. Nigdy nie lekceważcie spustoszeń, jakie może poczynić w złym świecie czyjeś szczerozłote serce.