Mówią, że stajemy się naprawdę dorośli, kiedy umierają nam rodzice. Nie wiem, czy to prawda. Ale z pewnością dzieci owych rodziców doświadczają wówczas nowego rodzaju ran, jak bohaterki czułej i tragikomicznej opowieści Kingi Dębskiej.
Siostry Marta i Kasia to tytułowe córki krowy. Kobiety około czterdziestki. Obie poczuły smak wielu klęsk i zapijają go alkoholem popularnym w ich rodzinie niepasującej do bożonarodzeniowej reklamy. Marta i Kasia to dwa wulkany emocji o nieco innej ekspresji. Do końca nieświadome, jak bardzo są do siebie podobne, bo obu głęboko zależy na tej poturbowanej rodzinie skupionej wokół trudnego do kochania i wręcz przerażającego ojca. Siostry czują życie i innych każdym porem skóry i nie wstydzą się: bólu, rozpaczy, miłości, nienawiści, wstrętu, pożądania, które nie zostają opatrzone mrugnięciem oka i utopione w cynizmie, ale także, na szczęście, nie pływają w patosie. Maria i Kasia mówią o sobie językiem kobiecych pogaduch i ma się ochotę do nich dołączyć. Posprzeczać. Gdyby siostry Brönte żyły dziś i dane by im było osiągnąć czterdziestkę, mogły by opowiadać jak Marta i Kasia.
[Joanna Bator]