Pięćdziesiątka. Wiek graniczny, pół-wiek i miarka wódki. Wznoszę więc toast za każdy rok, bo już nie warto oszczędzać życia. Co miałam dostać, dostałam, a resztę zostawiam za sobą. Szare dzieciństwo, śmierć matki i tanie wino pite w podstawówce. Krok w dorosłość z wiśniówką utrwaloną piwem. Kochanków, kochanki, przyjaźnie i morze wódki.
Świat oglądany przez denko butelki. Zdradzonych terapeutów. A jutro wstanę, uśmierzę kaca piwem i aspiryną, poprzestawiam pamiątki i wejdę w codzienność.