SERIA: Kolekcja Dziecka stanowią >>
| [Pokaż pozycje serii] | | - Jakie ono dziwne - pomyślała kaczka na widok swojego szóstego dziecka, ale natychmiast pokochała je całym sercem, tak samo jak pozostałych pięcioro. - Jakie ono brzydkie - nie mogły nadziwić się kaczki sąsiadki i odwróciły się do malca plecami. - To nie kaczorek, tylko potworek! - wołały gęsi, świnie, indyki i kury. - Też nie jesteś za śliczna - odpowiedziała z gniewem mama kaczka starej maciorze, mocno przytuliła swoje małe kaczątko, przywołała wszystkie dzieci na naukę pływania i podreptała z nimi nad staw. | | Przedstawiam wam moją przyszłą żonę - powiedział chrabąszcz, sadzając Calineczkę na drzewie. - Fajna? Jednak inne chrabąszcze uważały, że nie, niefajna - ich zdaniem Calineczce brakowało co najmniej jeszcze kilku nóg i rąk, i w ogóle wydawała im się obrzydliwa. Szczególnie panie chrabąszczowe miały tu dużo do powiedzenia. | | Czy można sobie wyobrazić dzieciństwo bez Kopciuszka, Śpiącej Królewny, Jasia i Małgosi? Bez Calineczki, Słowika, Brzydkiego Kaczątka? Albo rodzimego Wawelskiego Smoka? Seria z kotem to dwadzieścia baśni, na których wychowały się pokolenia. Pod piórem współczesnych autorów przemówiły z nową siłą, a młodzi ilustratorzy ożywili baśniowe postacie swoją wyobraźnią. | | Czterej muzykanci z Bremy |
Gdzie jak gdzie, ale w mieście stworzenie równie uzdolnione jak osioł nie zginie. Czemuż by na przykład nie miał zarabiać jako taksówka? Albo jeszcze lepiej - jako uliczny muzykant? Osły nie są może obdarzone najpiękniejszymi głosami na swiecie, z pewnością za to bardzo donośnymi - a to już wystarczy, żeby rozpocząć karierę ulicznego śpiewaka. | | Córki macochy były to wyjątkowo niemiłe osóbki. Złe, leniwe, kapryśne... Może nawet i ładne, lecz gdy wykrzywiały twarze w złośliwym grymasie, robiły się brzydsze od rozdeptanego kalafiora. Bo z urodą to jest dziwna sprawa - najmniej urodziwy, ale uśmiechnięty człowiek wygląda dużo ładniej od złośliwie wykrzywionej piękności. | | - Słuchajcie! - krzyknął kot do pracujących w polu ludzi. - Jeżeli ktoś was zapyta, do kogo należą te wszystkie ziemie, powiedzcie, że do pana Szarabana! - Dlaczego? - zapytali rolnicy. - Właśnie, dlaczego? - chcieli wiedzieć i pasterze. - Bo inaczej czarodziej zamieni was w kota! - wrzasnął kot. - Ja też pytałem, dlaczego, i teraz po dawnym wyglądzie zostały mi tylko buty! | | Śnieżkę kochali wszyscy, ponieważ i ona wszystkich kochała, a przynajmniej lubiła i szanowała. Przepraszam - prawie wszyscy. Czyli wszyscy oprócz jednej osoby. Jednej, leczbardzo ważnej - jej macochy, z którą tata król ożenił się, kiedy umarła mama Śnieżki. | | Kiedy Aladyn usłyszał swój własny lament, zrobiło mu się tak smutno, że przytulił do siebie to, co miał w ręku, czyli starą lampę, po czym pogłaskał ją niczym pluszowego misia. I wtedy stały się rzeczy, którym kto chce, niech zaprzeczy, lecz jeśli zaprzeczy, to powie od rzeczy. Rozległ się huk, rozjarzył się blask, z lampy wydobył się dym, a z dymu wyłonił się potężny duch. | | Rybak, niewiele myśląc, odwrócił się na pięcie, pobiegł na brzeg i zapłakał. - Czemu płaczesz? - usłyszał nagle znajomy głos. Otworzył oczy - pod pomostem, w blasku księżyca, mieniła się złota rybka i usmiechała się do niego serdecznie. | | Pan Twardowski przywoływał dusze zmarłych, leczył nieuleczalnie chorych, miał pieniędzy, ile tylko zapragnął, objadał się czekoladą z orzechami, nawet król mógł mu pozazdrościć. Ale ludzie trochę się go bali. - Coś tu jest nie tak - szeptali - Za nim musi stać diabeł. I, jak wiemy, mieli rację. | | Biały jegomość przetarł wybałuszone oczy, pokiwał głową, posadził sobie Tomcia na dłoni i opowiedział mu krótką, ale niezwykłą historię. - Widziesz, Tomciu - wyszeptał. - Jestem królewskim kucharzem i co piątek królewski rybak przynosi mi szczupaka, żebym ugotował z niego królewski obiad. I dzisiaj razem ze szczupakiem przyniósł ciebie: leżałeś w brzuchu ryby jak nieżywy i spałeś w najlepsze. | | - Dostaniesz za chwilę sto tysięcy dukatów, a potem dostaniesz jeszcze więcej - powiedziała królewna - tylko musisz spełnić dwa warunki. Po pierwsze, musisz wydać wszystkie dukaty jutro, w ciągu jednego dnia, od wschodu do zachodu słońca. Po drugie, musisz je wydać na siebie. Nie możesz nikomu nic kupić, tylko sobie. Nie możesz ich rozdać biedakom, starcom ani sierotom. Nie możesz się z nikim podzielić. Jesteś gotowy? | | - Posłuchaj - przerwała ropucha szczebiotanie dziewuszki i usiadła na jej aksamitnym buciku. - Wyłowię ci piłkę, ale pod jednym warunkiem. - Co tylko chcesz - odpowiedziała dziewuszka, gotowa obiecać wszystko, byleby tylko odzyskać piłkę. - Pod warunkiem - mówiła dalej ropucha - że zabierzesz mnie do pałacu, będziesz jadła ze mną z tego samego talerza, będziesz spała ze mną w jednym łóżku, będziesz się ze mną bawiła i zostaniesz moją żoną. | | - Biedne dzieci - zaskrzeczała czarownica. - Wejdźce do mojej chatki. Jestem dobrą czarownicą. Można by nawet powiedzieć, że czarodziejką. Być może słyszeliście o mojej dobroci, nazywam się Baba-Jaga. | | Cesarz tak bardzo ukochał stroje, że cesarscy słudzy od dawna nie robili nic innego, tylko znosili mu coraz to nowe fatałaszki. Cesarskie gazety pisały tylko o wstążkach i skarpetkach, mieszkańcy stolicy rozmawiali wyłącznie o cesarskich guziczkach. O cesarskich strojach było tak głośno, że pewnego razu usłyszeli o nich również dwaj oszuści z sąsiedniego królestwa... | | - Czy to śpiew słowika? - krzyknął nagle z zachwytem marszałek. - Ależ skąd - roześmiała się dziewczynka. - To tylko krowy ryczą. Zmieszany marszałek poszedł więc dalej. - Co za melodia! - ryknął po chwili kompozytor. - To już na pewno jest słowik! - A gdzie tam - roześmiała się dziewczynka. - To żaby rechoczą. Kompozytor zmieszał się jeszcze bardziej niż marszałek i ruszył w milczeniu za dziewczynką. - Ciii... - szepnęła naraz dziewczynka. - To on! | | Kraków w tamtych czasach w niczym jeszcze nie przypominał Krakowa znanego nam dzisiaj. Tylko Wisła płynęła tak, jak płynie, no i Wawel stał tam, gdzie stoi teraz. Na górze, w zamku, mieszkał król Krak, a na dole, pod zamkiem, mieszkał smok. - Pójdziesz sobie?! - próbował go czasami przepłoszyć król Krak, wychylając się z okna swojej komnaty. - A kysz, smoczysko przebrzydłe! Ale smok niewiele sobie z tego robił. | | Któregoś wieczoru, już pod koniec podróży, najstarszy z braci dotarł do karczmy. Chciał w niej przenocować. - Dobrze, ale kuchnia jest już nieczynna - burknął karczmarz. - I na kolację nie ma co liczyć. - Nie szkodzi - roześmiał się najstarszy brat. - Na kolację to ja mogę zaprosić pana! Po czym rozstawił stolik, powiedział: "Stoliczku, nakryj się!" - i po chwili obydwaj zajadali się smakołykami. | | Jak wiadomo, aby mogła urodzić się królewna, potrzebni są król i królowa. Król i królowa bardzo długo czekali na dziecko, wreszcie sie go jednak doczekali - i rzecz jasna natychmiast oszaleli z radości. A gdy królowie szaleją z radości, mają w zwyczaju wydawać uczty. Nie inaczej było i tym razem. | | Drodzy Czytelnicy, oto wilk! - Aaaaa! - krzyknie zaraz ktoś o słabych nerwach. Spokojnie, nie ma się czego bać. Nasz wilk, owszem, jest obżartuchem, ale w tym akurat momencie ma apetyt nie na dzieci, tylko na świnki. - Mniam! - powiedział wilk na widok trzech tłuściutkich świnek. - Ależ będzie uczta. |
|