Było upalne lato 1965 r. Gabriel García Márquez wraz z żoną i dziećmi mknął swoim oplem trasą Meksyk-Acapulco. Rodzina jechała na wakacje w nadmorskim kurorcie. Gdzieś w drodze samochód gwałtownie zahamował. - Nareszcie wiem, jak mam to napisać. I na Boga, albo napiszę tak, jak chcę, albo rozwalę sobie łeb - powiedział Márquez do małżonki i zawrócił do Meksyku. W ciągu 18 miesięcy, zamknięty w swoim gabinecie, napisał "Sto lat samotności" - książkę, która odmieniła literaturę współczesną, a jej autorowi przyniosła fortunę i międzynarodową sławę oraz - w Ameryce Łacińskiej - rangę autorytetu moralnego. Po latach przyznał, że myślał o jej stworzeniu przez 17 lat. Wydana w 1967 r. wielopokoleniowa saga kreolskiego rodu Buendia przeżywającego koleje losu w pełnym duchów, magii i biblijnych plag fikcyjnym kolumbijskim miasteczku Macondo stała się światowym bestsellerem. Márquez genialnie opisał odchodzący w przeszłość świat ludowych wierzeń i mitów Ameryki Południowej, tworząc przy tym syntezę dziejów kontynentu. W Macondo nie obowiązują zasady prawdopodobieństwa, czas nie płynie, lecz krąży w koło, przeszłość miesza się z teraźniejszością. Deszcz pada bez przerwy prawie pięć lat, ryby pływają w powietrzu, w bieliźnie kiełkują wodorosty, ludzie jedzą ziemię, księża lewitują. Krytycy ochrzcili jego pisarską metodę realizmem magicznym, a "Sto lat samotności" - największym wydarzeniem w literaturze hiszpańskojęzycznej od czasów "Don Kichota".
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępne są 2 egzemplarze. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Minęły dwa dni wylegiwania się w łóżku i Jasza wstał tego dnia ze słońcem. Był to niski mężczyzna o szerokich barach i wąskich biodrach; jasne włosy wiły mu się niesfornie, oczy miał wodnistoniebieskie, cienkie wargi, spiczastą brodę i krótki słowiański nos. Prawe oko miał nieco większe od lewego, co sprawiało, że wyglądał, jak gdyby ciągle bezczelnie i drwiąco mrugał. Ukończył już czterdzieści lat, choć wydawał się o dziesięć lat młodszy. Palce u nóg miał niemal tak długie i chwytne jak u rąk, trzymając w nich pióro potrafił podpisać się zamaszyście. Potrafił również łuskać nimi groch. Wyginał swoje ciało we wszystkich kierunkach - powiadano, że ma giętkie kości i jest jak z gumy. Rzadko występował w Lublinie, ale ci nieliczni, którzy go widzieli, zachwycali się jego umiejętnościami. Potrafił chodzić na rękach, połykać ogień lub miecze, fikać koziołki jak małpa. Nikt nie mógł mu dorównać. Można go było uwięzić nocą w pokoju, zamknąć drzwi od zewnątrz, a następnego ranka Jasza przechadzał się nonszalancko po rynku, kłódka zaś nadal wisiała na drzwiach. Potrafił dokonać tego nawet ze związanymi rękami i nogami. Byli tacy, którzy twierdzili, że uprawia czarną magię i posiada czapkę niewidkę, dzięki czemu może przecisnąć się przez szpary w murze; inni zaś mówili, że jest po prostu mistrzem iluzji.
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: Isaac Bashevis Singer ; przekład Krystyna Szerer.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni