"Mordy macie białe jak dupy aniołów... - Ojciec popatrzył na nas z niesmakiem. - Najwyższa pora wyjechać gdzieś na tęt¬niaki - tęsknota i rozmarzenie zabrzmiało w jego głosie, a lewe czarne oko zamrugało nerwowo.- Chyba na wczasy? - poprawiła z wyższością matka, szybko przyswajająca sobie aktualną nomenklaturę na różnych zebra¬niach Ligi Kobiet i Komitetu Blokowego. Do tego ostatniego należała niechętnie i tylko na skutek próśb i gróźb ojca. Uważał bowiem, że zawsze lepiej trzymać rękę na pulsie i wiedzieć, co dzieje się w kamienicy, a przez to samo mieć do wielu rzeczy pierwszeństwo. Chociażby do klucza od strychu, a w przyszłości może nawet i do telefonu."[fragment]